A z mojej perspektywy wyglądało to tak:
były jeszcze dwa miejsca wolne więc i my zapisaliśmy się na ten spływ, bo Sylwek obiecał darmowe żarcie na dzień dobry. Gdyby nie to, to by nam się zbyt nie kalkulowało to przedsięwzięcie. Rankiem na czczo ruszyliśmy w drogę do Krzyżakowa. I popatrzcie sami na co się wpakowaliśmy po całym dniu jazdy bez jedzenia i bez picia.
jakiś gość (jeszcze wtedy nie znaliśmy Kuby) wali mrówkę kijem po plecach bo mu wyżarła cukier do kawy.
Inny facet (nie znaliśmy jeszcze Ksysia) dzwoni do opieki nad zwierzętami. Sylwek zagubił się w lesie i z żarcia nici.
Cały misternie knuty plan chyli się ku gruzom.
Jednak błysnął promyk nadziei odbity od Eltechowej maczety, Sylwek porównał ją do swojego opinelka, zmiękł i w końcu zabrał się bardzo ochoczo za robotę.
W tym czasie Sikor jak to Sikor, wił sobie gniazdo, żeby mieć gdzie siedzieć na jajkach.
Sylwek pod presją Eltechowej maczety uwinął się rachu-ciachu.
Głodny Czołg z entuzjazmem zaakceptował żarło, kucharz będzie żył co najmniej do rana.
Staniu przy ognisku i nudzeniu się nie było końca. Tylko Lechu się nie nudzi, gra w węża.
Jak widać Czołg rano już tak dobrze się po tej zupie nie czuje, los kucharza znowu jest niepewny.
Lechu zwodował kajak i idzie po silnik.
Do końca pozostało tajemnicą po cholerę Sylwkowi te dwa ajerkoniaki.
Czołg przez godzinę robi "Świebodzina" w podzięce za dojście do zdrowia po zupie. Kucharz będzie żył.
Ktoś schował Sikorowi prawie wysiedziane jajka, więc szuka, a Sylwek cieszy się, że go nie zjedliśmy.
Zupa jednak negatywnie działa na błędnik Sikora, ku naszemu zmartwieniu, do wywrotki jednak nie doszło.
Spływ ruszył z pagaja.
Darek usunął Basi lusterko wsteczne i teraz może ze spokojem nie wiosłować do woli.
A Wda jak to Wda jednemu da, drugiemu da. Nam dała do wiwatu.
Tu ktoś w nerwach wyskoczył z kapci.
Tym Wda też dała do wiwatu załatwiając ich na cacy. Gołym okiem widać, że w przypadku Czołga i Basi konieczny był defibrylator i namiętna resuscytacja.
Sylwek zmiana wiosłująca, Kuba się cieszy. Może to wtedy zniknął ajerkoniak?
To Wda...
...jakieś porozwalane skarpy, stare gałęzie we wodzie, no normalnie zero cywilizacji. Gdzie te fundusze unijne na beton lub chociażby faszynę?
Patrzcie, tu popsuty most. Porażka.
A tu Ksysiu pokonał wodospad.
A tu wodospad pokonał Ksysia.
Lechu zakłada jakiś klub, stowarzyszenie czy coś... i dlatego uczy się chodzić po wodzie. Na razie z podpórką, ale nauka dobrze mu idzie. Kto wie, może jeszcze w tym sezonie pójdzie boso.
Zanocowaliśmy na wyspie. Miejscowi mówią, że to bezpieczna wyspa bo wszyscy ludożercy są już zjedzeni.
Rankiem się okazało, że jednak nie wszyscy. Postanowiliśmy w popłochu opuścić wyspę.
Załoga Sharana pierwsza dała nogę.
Zaraz za nimi ewakuował się Eltech
Tu widać, że używa silnika po który wtedy poszedł. Myślał, że się nikt nie skapnie.
Czołg natomiast przechodzi na najbardziej honorny napęd świata.
Okazało się, że ludożercy też mają łódkę, tempo spływu wzrosło.
Widząc, że to nie żarty bóbr Bartek idzie do chaty po flintę.
Bóbr Bartek załatwił flintą ludożerców. Lechu śpiewa pieśń pochwalną na cześć bobra Bartka.
Widać, że zmęczony i mikrofon mu się kończy. Tu już idzie ostatnia zwrotka z prośbą o pogodę.
No i proszę co wyśpiewał! Jaki śpiew, taka pogoda. Pavarotti.
Bornholmina myje się w rzece a niektórzy jej kibicują. Dobrze, że Basi fotki nie wyszły.
Nawet chmury tu mają jakieś takie... no nie wiem...
Nieotynkowane mosty są tu na porządku dziennym.
Nigdy nie przepływajcie pod startującym łabolem, często zrzuca balast.
Czołg wie co robi. Młyn=zborze=zacier=napój, a człowiek nie kaktus.
To już Świecie, koniec spływu. Chłopaki się zagapili. Pewnie w Gdańsku się skapną.
конец фильмаEpilog
Po wszystkim Sylwek w nadziei na przebaczenie za rozkopaną i zawaloną starodrzewiem rzekę, zaprosił ekipę na małe posłowie.
Najpierw było prawie na poważnie.
Tu już trochę lepiej bo dowiedział się, że udzieliliśmy mu pełnego odpustu.
A tu wszyscy sobie nawzajem wybaczyli i ździebeczko się rozmyli.
I ja tam byłem, jadłem, piłem i wspaniale się bawiłem!
Dziękuję wszystkim za wspaniałe towarzystwo. Wioletko wielkie dzięki za wspaniałe przyjęcie. Sylwestrze Tobie za pomysł, organizację i za zapanowanie nad nami wielkie brawa